Caritas
12 stycznia 2017  |  Teresa Banasik

Chorych nawiedzać

Cierpiący człowiek potrzebuje drugiej osoby. Najlepszym lekarstwem dla człowieka jest drugi człowiek. Spaceruje po ogrodzie i zagaduje osoby, które są same… Być wolontariuszem – to jest sposób na życie, ale trzeba ludzi kochać. Nie zwracam uwagi jak ktoś wygląda, jak pachnie… Po jakimś czasie tego się nie zauważa. Nie myśli się o tym. Ja się uśmiecham…

Zawsze wiedziałam, że będę to robiła. Jako pracownik służby zdrowia całe życie miałam do czynienia z ludźmi chorymi. Zawsze wiedziałam, że jak przejdę na emeryturę, jak dorosną moje wnuki i nie będę już tak potrzebna to zajmę się czymś, żeby oni nie musieli się zajmować mną. No i zgłosiłam się do Caritas. Ja tam chodzę z przyjemnością, to nadaje sens mojemu życiu. To nie był trudny wybór – ale trudny był początek. Miałam tremę przed pierwszym wejściem na salę chorych. Bałam się hospicjum. Zastałam panią z zaawansowaną chorobą Parkinsona, która nie godziła się, żeby rodzina oddała ją do hospicjum. Ona w ogóle nie mówiła… ja za to mówiłam do niej bez przerwy. Któregoś dnia, kiedy wychodziłam, pani Zofia powiedziała: „Proszę mnie pocałować na pożegnanie”. I tak się zaczęło. Po roku pracy, kiedy szłam korytarzem, usłyszałam rozmowę dwóch pań z rodzin chorych: „Niech mi pani powie, te z Caritas, w żółtych koszulkach, to one są normalne?”. Powiedziałam, że jak najbardziej normalne, i zaczęłam z nimi rozmawiać.

hospicium

Nie łatwe są rozstania z osobami z którymi się zżyłam, do których bardzo się zbliżyłam. Na przykład pani Zofia, ta, która nie chciała mówić… Pielęgniarki dziwiły się, że ona się z kimś komunikuje… Była historykiem sztuki, tyle mnie nauczyła…

Bolesne są sytuacje młodych mężczyzn po wypadkach samochodowych. Jestem z nimi wszystkimi po imieniu. Czasem nie mają sprawnych rąk, a chcieliby coś poczytać – więc im czytam. Za 4 dni skończę 75 lat. Cieszę się, że pomimo tego wieku nie leżę w łóżku, lecz pomagam. Mówię czasem do moich podopiecznych:  „Dziecko, jestem starsza, proszę słuchać starszych!”. Myślę że wprowadzam tam lekką atmosferę. Zawsze opowiadam coś śmiesznego, zagadnę… Na tym polega moja robota. Czasem jestem zmęczona, ale kiedy przychodzę do hospicjum to zapominam o sobie. Skąd ta siła? Od Boga.  Spotkanie z ludźmi daje mi radość. Wychodzę stamtąd i wiem, że wrócę. Nigdy się nie zniechęcam.

„Przychodzisz tak do nas, przychodzisz, ile Ci za to płacą?...” – słyszę czasem takie komentarze. Tego co robię w tej chwili, nie mogłabym robić za pieniądze, to nie ma ceny. Czasem koleżanki na emeryturze mówią: „Oj, jaka jestem zmęczona, tyle mam spraw i do tego jestem samotna…” Ja mówię: „Kochana, pomóż komuś kto ma trudniej, idź do hospicjum”. Jedna moja koleżanka się przełamała – i czyta chorym. Nie ma śmiałości do innych prac, ale to co robi też jest bardzo potrzebne.

Autorka: Teresa Banasik - wolontariuszka warszawskiego hospicium Caritas