Ostrów Tumski 2
61-109 Poznań
KRS 0000224658
Nasi wolontariusze przez ponad miesiąc będą pomagać ubogim w Rwandzie
Od kilku dni trójka naszych wolontariuszy przebywa w Rwandzie, gdzie przez ponad miesiąc czasu będą pomagać w tamtej części świata. Zostają aż do 5 września. Wiele rzeczy, które udaje im się robić można znaleść na facebooku Kierunek: misja Rwanda Zachęcamy do śledzenia poczynań naszych wspaniałych wolontariuszy. Chłopacy jesteśmy z Was bardzo dumni. Gdyby ktoś nie miał facebooka, to kilka wrażeń z wyjazdu poniżej:
Tak relacjonują swój czas (zachowujemy oryginalną pisownie):
Krótko po przyjeździe:
Muzungu! Muzungu!
~ obcy!
Tak witały nas uradowane dzieci, gdy dojeżdżaliśmy do placówki...
Po obiedzie poszliśmy dalej w głąb wioski - zobaczyliśmy jak mieszkają miejscowi: bardzo skromne, małe chatki z gliny lub liści bananowca. Wokół niewielkie poletka - niemal jedyne źródło utrzymania - odgrodzone płotami z trzciny...
Ciężko opisać pierwsze wrażenie: uderzająca bieda - niezwykle ubogie wyposażenie domów, ludzie ubrani w podarte, zniszczone ubrania, niektóre dzieci głodne, brudne
... a pośród tego wszystkiego DUŻO radości!
całą drogę dzieci towarzyszyły nam, śmiały się, chwytały za ręce, dorośli i starsi podchodzili, zagadywali, cieszyli się z naszego przybycia.
Wracamy właśnie z historycznej placówki misyjnej Rwaza - tutaj w 1903 po raz pierwszy na tym obszarze pojawili się misjonarze (z zakonu Ojców Białych).
Do Rwaza prowadzi kręta górska droga przez pola słodkich ziemniaków, batatów, fasoli, kukurydzy a także wypalarnie cegieł.
3 dzień pobytu:
Dzień spędziliśmy #pracowicie
Po śniadaniu zabraliśmy się za sprzątanie w placówce
Później zostaliśmy zaproszeni na spotkanie parafialnego zespołu Caritas - opowiadaliśmy jak na rzecz ubogich działa Caritas Poznań
My usłyszeliśmy o zbiórkach żywności, które tutejsi Wolontariusze organizują dla ubogich, bezdomnych, chorych i sierot - wspaniałe jest to, że mieszkańcy wioski dzielą się tym co mają, mimo że im samym brakuje...
Po spotkaniu - animacja z dziećmi, które przed katechezą mają czas na zabawy, taniec, śpiewy - daawno się tak nie zmęczyliśmy!
Podczas samej lekcji, opowiedzieliśmy skąd jesteśmy, dlaczego przyjechaliśmy i jak bardzo cieszymy się z ich powitania. Następnie rozdaliśmy przywiezione z Polski różańce, które zbierali nasi Parafianie - wiele było z nich radości!
Na koniec, w towarzystwie dzieci, odwiedziliśmy z ojcem Bartłomiejem osoby chore i niepełnosprawne w wiosce... było to niezwykle trudne doświadczenie, spotkać tak cierpiące osoby żyjące w tak ciężkich warunkach, ale o tym jeszcze opowiemy...
4 Dzień pobytu:
Ubożsi od ubogich
- kilka słów o tym, czego tak naprawdę opowiedzieć się nie da...
Ciężko jest wyobrazić sobie podobną biedę - cały majątek zmieścić w glinianej chatce, krytej blachą lub trzciną...
Większość ludzi mieszkających w okolicy utrzymuje swoją rodzinę za kwotę jednego dolara na dzień - dla porównania, tyle kosztuje jedna drewniana deska, czy butelka "Coca Coli" w stolicy.
Na wyposażenie domów składa się czasem jeden garnek, palenisko z kilku kamieni, trochę ubrań, kanister na wodę, koc, miska, pleciony worek - w takich warunkach, zwykła plastikowa butelka jest czymś cennym...
W Gahunga zdarza się widok dzieci, nawet tych małych, z obrzękiem głodowym spowodowanym niedożywieniem. Dieta rodzin jest często skromna - banany, ziemniaki lub bataty, trochę fasoli, a po wodę trzeba iść całe kilometry...
A w tym wszystkim - choroby, niepełnosprawności: dostęp do służby zdrowia jest ograniczony, w dodatku wiele zabiegów kosztuje - ludzi nie stać zwyczajnie na leczenie. 9 letni chłopiec, który ledwo chodzi z braku rehabilitacji, sparaliżowany chłopak na wózku, starzec z wystawionym stawem biodrowym, samotna kobieta z niedowładem obu nóg, poważne zakażenia od nabytych ran, urazów. Wszystko to, w niewyobrażalnie trudnych warunkach - a pomocy społecznej praktycznie nie ma.
By zarobić, ludzie ciężko pracują - sami ojcowie wskazują, jak bardzo są pracowici - robią wszystko, aby żyć choć w części godnie.
Ludzie tutaj potrafią znaleźć w tym wszystkim radość, jest jej często znacznie więcej niż u nas, w Europie. My narzekamy, chcemy mieć więcej, zazdrościmy - nie znamy umiaru, wdzięczności.
Doświadczenie spotkania z tutejszym ubóstwem w kilku momentach wprawiło nas w osłupienie, nie byliśmy w stanie wypowiedzieć słowa - tragiczna prawda dochodzi do świadomości powoli.
Ojcowie mówią: w Gahunga, nie jest wcale najgorzej...
Dzień zaczęliśmy od Mszy Świętej, która trwała... dwie godziny!
Po śniadaniu poszliśmy do wioski gdzie wędrowaliśmy z dziećmi, które uczyły nas mówić w kinyarwanda (tutejszym języku).
Ndiszi mie ruwawona!
~dobrze Cię spotkać!
Po obiedzie wraz z ojcem Bartłomiejem odwiedziliśmy chorych i starszych mieszkańców oraz pacjentów w szpitalu z Komunią Świętą. Spędziliśmy z nimi czas, pozdrowiliśmy - niezwykłe doświadczenie miłości
6 Dzień pobytu:
Od wczoraj mamy zadanie specjalne - pomóc w budowie domu dla niepełnosprawnego chłopaka - Dorisa, którym opiekuje się ciocia.
Piękne jest to, że pracujemy razem z kilkoma ochotnikami - wszyscy bezinteresownie zgodzili się pomóc Dorisowi
To dla nas zupełnie nowe doświadczenie - uczymy się nowych rzeczy!
Najpierw maczetami ścinaliśmy odpowiednie drzewa (eukaliptusy - są wytrzymałe i elastyczne), następnie zanieśliśmy je na miejsce budowy.
Tam musieliśmy wyrównać teren, przekopując duże kamienie. W tym czasie miejscowy inżynier dokonał pomiarów za pomocą sznurka, kijów oraz poziomicy.
Dzisiaj przynieśliśmy w baniakach wodę do przygotowania gliny. Później, przez kilka godzin, wraz z dziećmi nosiliśmy kamienie z wyschniętej rzeki, które posłużą do wykonania fundamentów
Teraz: jesteśmy wykończeni...
Zobaczcie efekty ;)