Nasza misyjna wyprawa do Kenii
5 października 2016Caritas Archidiecezji Poznańskiej  |  Danuta Witkowska

Nasza misyjna wyprawa do Kenii

Powoli opada już kurz z naszej podróży misyjnej w Kenii. Pani Danuta Witkowska (artysta-fotograf), która wzięła udział w tej wyprawie dzieli się tym co zaobserwowała…

Moim zadaniem było fotografowanie życia zwykłych ludzi. Robiłam więc zdjęcia jak mieszkają, pracują, modlą się i bawią. Kenijczycy ogólnie są serdeczni i chętnie rozmawiają. Zapraszają do swoich domów, są bardzo gościnni, szczególnie chrześcijanie. Dokumentowałam również pracę naszych wolontariuszy w szpitalach i sierocińcach.

DSC_1031

Współczesna Kenia to dynamicznie rozwijający się kraj. Jednak potrzeby są ogromne. Życie ludzi na wsiach szczególnie odległych od dużych miast znacznie różni się od tego jakie można zobaczyć np. w Nairobi.  Przede wszystkim brakuje wody i porządnych dróg. W tumanach kurzu, ludzie często wędrują cały dzień, aby dotrzeć po wodę do odległych miejsc. Dokopują się do wody gruntowej pod dna wyschniętych o tej porze rzek. Woda jest brudna co sprzyja rozwojowi różnych chorób. Aids wciąż zbiera obfite żniwo. Sierocińce wypełnione są tysiącami sierot, które już na wstępie noszą w sobie tę okropną chorobę. Szpitale są niedofinansowane, brakuje wszystkiego: sprzętu, środków dezynfekcyjnych, a przede wszystkim wyszkolonego personelu medycznego. Dla wolontariuszy nie brakuje więc pola do działania. Potrzebna jest każda para rąk do pracy.

Życie nie jest łatwe. Bieda występuje na każdym kroku, a dzieci rodzi się bardzo dużo. Rodziny są wielopokoleniowe i bardzo liczne. Szkół jest wiele, ale nie są one dofinansowane i za pracę nauczycieli trzeba płacić. Edukacja podstawowa jest obowiązkowa, jednak nie każde dziecko ma szansę pójść do szkoły, gdyż rodziców na to nie stać. Dzieci pomagają rodzicom od najmłodszych lat, ciężko pracują w gospodarstwach, chodzą po wodę. Niestety bardzo powszechna jest też prostytucja. Za leczenie też trzeba płacić, więc ludzie się nie leczą.


DSC_1371

Domki są malutkie, jest w nich tylko tyle miejsca by się położyć spać i coś zjeść. Życie toczy się przed domem, wprost na ulicy. Na drogach jest więc gwarno i kolorowo. Kwitnie handel, rożne usługi, przed domami krawcy wystawiają swoje maszyny, a piekarze wypiekają swoje ciasta. Nie ma szans przemknąć przez drogę niezauważenie, a już szczególnie gdy jest się jedynym białym człowiekiem w okolicy. Ludzie zazwyczaj witają Cię uśmiechem, chętnie rozmawiają, pokazują jak żyją, chwalą się swoimi rodzinami i ciekawi też są jak my żyjemy. Wydaje im się że biały człowiek to jest bogaty i często oczekują od niego wsparcia. Większość poznanych ludzi to byli katolicy. W domach można było zauważyć święte obrazki. Kenijczycy chętnie chodzą do kościoła, gdzie na mszach dużo się śpiewa i tańczy. Często te spotkania trwają po kilka godzin. Atmosfera jest radosna i odświętna. Od tych ludzi można naprawdę uczyć się radości życia.

Będąc w Kenii mogłam zobaczyć kraj trochę inny niż z hotelowych okien. Mogłam zobaczyć prawdziwe życie i  to cenię sobie w tej wyprawie najbardziej.